Wiara w siebie czyni cuda !

Czyli moja przygoda z Osteotomią Ganza.

Miło wiedzieć , że ktoś mnie jeszcze czyta :) kilka dni temu napisała do mnie koleżanka, która za kilka dni dołączy do szerokiego już grona Ganzowiczów.. serdecznie witam ją w tym gronie :)
Chyba każdy kto już odbierze magiczny telefon z Otwocka z dokładnym terminem operacji zaczyna panikować i się stresować .. ale to reakcja zupełnie normalna. Sięgam pamięcią do tych nocnych
poszukiwań czegokolwiek na temat operacji, choroby.. stanu po :) mnie pomogła rozmowa z Łukaszem z forum Bioderko, blog Katji i wsparcie bliskich :) wiedziałam co mnie czeka.. jechałam z nastawieniem, że będzie strasznie.. pani Góra Lodowa w recepcji.. dr. Lisiecka :D teraz się uśmiecham ale wtedy nie było mi do śmiechu.. byłam zestresowana.. przerażona.. i najstarsza na moim oddziale bo z racji tego, że do 18stki brakowało mi 31 dni musiałam leżeć na dziecięcym oddziale :D do tej pory pamiętam imiona wszystkich koleżanek z sali..
przyjęta zostałam we wtorek 18.01.2011r a operację miałam 24.01 . Te kilka dni traktowałam jak krótkie wakacje, na których mogłam się wyleżeć do bólu pleców i tyłka..
23.01 czyli dzień przed operacja przyjechała do mnie mama, która została ze mną na te kilka dni, które miały być bardzo trudne i bolesne.
Od 15 głodówka.. potem czopek :D od północy nawet kropelki wody.. od rana pobieranie krwi.. krzyżówki i tym podobne niezbyt miłe rzeczy.. no i w końcu magiczna godzina 16.. byłam przedostatnia w kolejce na blok operacyjny. Przyjechały po mnie miłe panie pielęgniarki i zabrały mnie piętro wyżej .. wjechałam na blok.. czekała mnie krótka rozmowa z panem anestezjologiem no i w końcu podanie znieczulenia pomiędzy kręgi kręgosłupa.. nie bolało tylko delikatnie uszczypało ;) poczułam ciepło rozchodzące się po ciele i po kilku minutach nie czułam już nic od szyi w dół :) pielęgniarka smarowała mi nogę jodyną majtając moją nogą w jedną i drugą stronę śmieszne uczucie gdy tego nie czujesz :D zastanawiasz się czy to Twoja noga :) do lewej ręki przyczepili mi ciśnieniomierz do prawej zrobili dodatkowe wkłucia no i podłączyli kroplówki.. założyli cewnik ... zasnęłam na 15 minut.. obudziło mnie przeraźliwe zimno, po lewej stronie miałam monitorek i widziałam co nieco, przede mną kurtynka :D pode mną stół trząsł się pod wpływem narzędzi czyli młoteczka, wiertarki jakiejś piłki :D słyszałam wszystko.. byłam świadoma co tam się dzieje ale nic nie czułam :) rozmawiałam z profesorem na temat szkoły, planów na ferie.. wakacje i jakoś mineło 2.5 godzinki.. w końcu usłyszałam słowa : "no to gotowe... teraz tylko pani doktor ładnie zaszyje i do łózka odpoczywać " . Profesor ma idealne podejście do pacjenta.. wie co powiedzieć w danym momencie by pocieszyć, rozśmieszyć i pomóc uwierzyć, że będzie dobrze. Wyjeżdżając z sali operacyjnej pomachała mi jakaś miła pani :) wszystko było takie jakby mi się przyśniło.. zero bólu.. stresu,.. wszystko minęło. Przewieźli mnie na sale pooperacyjną gdzie moja mama nie mogła mi towarzyszyć więc troszkę sie rozkleiłam.. poza tym znieczulenie puszczało i było mi strasznie zimno. Straciłam trochę krwi więc trzeba było ja uzupełnić.. dostałam najpierw jedną jednostkę ( tragiczne uczucie.. nie dość, że Ci zimno to jeszcze przy wtłaczaniu krwi jest ona chłodniejsza i jest to bardzo nieprzyjemne uczucie jak rozchodzi się po wszystkich żyłkach... wrrr :D
Zasnęłam obudziłam się tylko by poprosić o zastrzyk przeciwbólowy bo wszystko zaczynało boleć..
Rano zostałam przewieziona na RTG i musiałam się przetransportować na inne łóżko.. wymęczyło mnie to strasznie..
Wróciłam na sale i pierwsze co to zaczęłam jeść :D byłam tak panicznie głodna jak nigdy w życiu :D potem odwiedziło mnie moje Kochanie z kwiatkami :) milusio :D
Pierwsza pionizacja.. usiadłam na łóżku.. ( już byłam spocona ze zmęczenia ) wstałam.. i usiadłam . Czułam ból ale nie był to ból taki, który mnie męczył przez tak długi okres czasu tylko to był ból pooperacyjny.. wszystko było opuchnięte, świeże i delikatne.. szwy ciągnęły, cewnik przeszkadzał, dren denerwował. Położyłam się, zmienili mi opatrunek.. pogadałam z mamą i Jackiem i zasnęłam. Na drugi dzień pionizacja, poprawna nauka chodzenia z balkonikiem potem kule. Miałam straszne wyniki badań krwi.. sok z porzeczek piłam litrami byleby tylko wyjść ze szpitala.. Następnego dnia na obchodzie profesor powiedział, że jesli pokonam dziś schody jutro wyjdę do domku :) strasznie się ucieszyłam. Po śniadanku ogarnęłam się.. poczekałam na panią Anię i na korytarz :D chciałam jak najszybciej pokonać schody i wrócić do domku... po korytarzu chodziłam bez problemu.. byłam już w drodze powrotnej na sale gdy poczułam, że mi słabo.. i odpłynęłam.. Pani Ania rehabilitantka na szczęście była obok i nic poważnego się nie stało. Wózkiem dojechałam na salę.. na łóżko i kroplóweczka. Ale schodów nie odpuściłam.. przespałam się godzinkę i wróciłam na korytarz.. schodek po schodku zaliczyłam pierwszy test sprawności - schody :D byłam z siebie strasznie dumna.. ale wiedziałam też, że kosztuje mnie to zbyt wiele.. że nie powinnam się aż tak forsować. Na salę wróciłam wymęczona ale szczęsliwa. Wieczorem dostałam gorączki i nie byłam juz taka szczęśliwa bo wiedziałam, że nie wyjdę do domku.. :( po smutnej nocy przyszedł obchód i po rozmowie z profesorem, który usłyszał jak dzielnie walczyłam ze schodami cieszyłam się jak dziecko :D wracam do domku :D podróż do domu była próba czasu... i testem dla biodra czy da rade wytrzymać w jednej pozycji 2,5 godzinki. Cięzko było.. wnieśli mnie po schodach i położyli do łózka :) brakowało mi domowej atmosfery..
Po przemyśleniach stwierdziłam, że warto było przejść przez to wszystko.. cały ten operacyjny zgiełk był lepszy od 5 lat bólu z niewiadomej przyczyny :)

Dziś jestem zadowolona.. o operacji przypominam sobie wtedy gdy się przemęcze lub spojrzę na bliznę, która jest cienką 13cm kreseczką :)

Boli czasem ale chyba wszyscy mamy świadomość, że ma prawo boleć .

Ja wiem , że dam się pokroić jeszcze raz.. by drugie biodro było w pełni sprawne. Moja przygoda z osteotomią jeszcze się nie skończyła.

4 lata temu .... byłam już przyjęta na oddział :) RTG, pobieranie krwi, konsylium... a później 6 dni czekania na `moją kolej` .
Podsumowanie?

Gdyby nie blizna i sporadyczny ból to był nie pamiętała, że coś takiego miało miejsce kilka lat temu :)

Wszystko przebiegło tak jak miało być. Wszystko jest w porządku! :)

Rollka się przeprowadza.. ucieka spod skrzydeł mamusi i tatusia... teraz będzie mieszkać z Patiii, Jackiem i Tutusiem :D

To jedna z większych zmian.. ale nie jedyna. Zaczęłam szkolenie adaptacyjne w Orange Customer Service. Będę telefonicznym doradcą klienta :D

Październik dla mnie zawsze był miesiącem trudnym, ciężkim a od kilku lat nawet i smutnym.. takie to przesilenie jesienne mnie dopada i smutam, smutam, smutam.. Bioderko dokucza.. jest przemęczone i maksymalnie eksploatowane codziennie, ponieważ oprócz szkolenia pracuje jeszcze w telepizzy. Ogólnie jestem senna, marudna, nieszczęśliwa.. sama nie wiem co mi... nie umiem dojść do porozumienia z Rollką.. może za mało czasu jej ostatnio poświęcałam?

Mondka 2.5 zamieniłam na Corse 1.2 ... innej możliwości nie było ale przyjemności z jazdy nie ma jak w mojej byłej cudnej V. Co poza tym? Egzamin na kierownika telepizzy zaliczyłam.. ale byli lepsi ;) :D jakoś mi nie szkoda..

Sylwia w Bognor... nie mam z kim wypić różowego Fresco :(

Maj.. już maj.. uwielbiam zapach konwalii, bzu i młode ziemniaczki z pyszną mizerią.. :D
Pozytywnie nastawiona wpadłam tu trochę pomarudzić .. :) bioderka przemęczone ale maja się dobrze może w przyszłym tygodniu wybiorę się na kontrolę do Otwocka.. nie mam kiedy wybrać się do Norki. Ostatnio baardzo dużo pracy. Brakuje mi słońca.. tęsknie za takim upałem i plażą.. niedługo planuje wyjechać gdzieś do pracy.. może Szwecja? Holandia? Anglia? Zobaczymy, nie lubię planować .. nigdy nie byłam w tym dobra :) a jeśli nie praca to chociaż wakacje w Gdańsku :) mam nadzieję, że operacja nadal jest tylko w planach.. dalekich planach.. mam nadzieję , że nie będzie takiej sytuacji jak w październiku.

Wpadłam tu z wielką weną a teraz sama nie wiem co pisać.. ehh..

Boli.. i to operowane i to nie operowane.. tabletki nie pomagają.. nie wiem czy to przez zmianę pogody czy to ze zmęczenia?

W kwietniu jadę na kontrolę i mam nadzieję, że tam w środku wszystko w porządku.. nie chce iść teraz na osteotomie.. :(

Jutro pojdę na basen i pozytywnie zmęcze mięśnie.. może coś pomoże.. a teraz idę spać..

Branoc ;*

:) 3 lata temu byłam już na głodówce przedoperacyjnej :D siedziałam z mamą i czekałam na swoją kolej :) stresujące to było :) pamiętam to jakby to było wczoraj.. każde uczucie.. smutek, przerażenie, ekscytacja, adrenalina i radość :D

może wszystko już wiem? może wszystko już mam? :) może to właśnie jest... szczęście? :)

za 3 dni... minie 3 lata :D ojj :) miłe wspomnienia z dni spędzonych w Otwocku.. przed osteotomią i po... karmienie kotków, starcia z dr. Lisiecką :D żarty pielęgniarki Hani i oczywiście sama operacja :) za to noc po operacji nieszczególnie dobrze wspominam :D oprócz miłych wspomnień pamiętam również wszelkie obawy i strach.. pamiętam wszystkie noce spędzone na forum i na blogu Katji i godziny rozmów z tymi, którzy mają to za sobą.. jadąc do Otwocka nie byłam pozytywnie nastawiona do szpitala, ludzi.. profesora.. samej operacji.. ale zmieniło się to jak tylko rodzice pojechali do domku i zostałam tam sama.. pamiętam wszystkie dziewczyny... Eweline, Zuzie, Natalie, Anie, Julke ich rodziców.. :) byłam najstarsza na sali i opiekowałam się wszystkimi dziewczynami bo je straaasznie polubiłam... a po operacji dziewczyny opiekowały się mną... taka wzajemna pomoc... Szczególnie zapamiętałam sobie Panią Monikę, która pomachała mi i uśmiechnęła się takim ciepłym i miłym uśmiechem jak wyjeżdzałam z sali operacyjnej.. wtedy już wiedziałam, że wszystko będzie dobrze..

mimo iż było strasznie ciężko, straaasznie bolało było miło.. i dałam radę.. nie żałuję, że teraz każda zmiana pogody lub większe zmęczenie przynosi straszny ból biodra bo przed osteotomią bolało milion razy gorzej.. ciesze się, że nie słyszę tamtego dziwnego przeskakiwania i ślizgania się mięsni po kości.. cieszę się, że jest o niebo lepiej nawet jeśli ruchomość stawu zmniejszyła się diametralnie... warto było? oczywiście, że tak... cieszę się, że trafiłam na tak dobrych fachowców...

w kwietniu kontrola.. już się nie moge doczekać wizyty w Otwocku! :)

O autorce

Moje zdjęcie
Radom/Gdańsk , Mazowieckie/Pomorskie, Poland
Od 2008 roku borykająca się z bólem prawego biodra 31 letnia dziewczyna. Problem z biodrem zaczął się podczas zwykłych wygłupów na lekcji W-fu. Odpowiednio niezdiagnozowana odwiedzała wielu ortopedów. Przechodziła kilka rehabilitacji. Wreszcie trafiła na dobrego specjalistę, który skierował ją na konsultację do prof. J. Czubaka. Człowiek ten okazał się wybitnym specjalistą i już po kilku minutach rozmowy z nią, obejrzeniu wcześniejszych zdjęć RTG i dokładnym zbadaniu biodra okazało się, że ma ona dysplazję stawu biodrowego w znacznym stopniu i potrzebna jest Osteotomia Ganza.

Osteotomia Ganza

" Po krótce, osteotomia Ganza polega na przecięciu 3 kości w naszym stawie: kulszowej, biodrowej i łonowej, po czym na ustawieniu fragmentu miednicy (uzyskanego po przecięciu owych kości) pod innym kątem. Dzięki temu główka kości udowej zyskuje większe pokrycie panewki. Czyli otrzymuje swoisty daszek, dzięki któremu nie grozi jej wywichnięcie się ze stawu. Po osteotomii zmienia się ułożenie główki kości udowej w miednicy ".

Źródło:Forum

Obserwatorzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.

Labels