Wiara w siebie czyni cuda !

Czyli moja przygoda z Osteotomią Ganza.

Hmm... naszykowana i przygotowana do Sylwestrowej zabawy.. ale bez nastroju. Tęsknie za rodzicami.. tak smutno i cicho bez nich. Ale niech odpoczywają.. wiem, jako córka jestem nieznośna. Ale to tak z miłości...

SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO 2012 ROKU!

Gorąca kąpiel.. wielkie łóżko i ciepła kołdra.. mmm. Pragnę odpocząć.. pragnę spać.
Mam dość świąt, sprzątania i jedzenia.. wrrr ileż mozna patrzeć na jedzenie.. Od samego patrzenia ochota przechodzi.
Jacek nie ma dla mnie czasu, jestem smutna i zła.. do tego jutro wyjeżdża. Yhhh.. tydzien bez Niego jest tygodniem straconym.. no cóż musze przetrwać.


Biodro boli, ono też ma już dość ciągłego ruchu, dźwigania ( tak wiem.. nie wolno ) i skakania po meblach. Jestem wykończona, przemęczona i rozdrażniona.. UWAGA GRYZE!


Ten blog to udana antyreklama świąt ;)

A co do świąt to : Wesołych Świąt i smacznego karpia :)

' It's a quarter after one, I'm all alone and I need you now
Said I wouldn't call but I lost all control and I need you now
And I don't know how I can do without
I just need you now '

Dzis ciągle słucham tej piosenki.. jest idealnym odzwierciedleniem mojego dzisiejszego nastroju. Sprzątanie nie idzie mi zbyt dobrze, do tego Jacek wyjeżdza.. na cały tydzien :(
Święta bez niego nie będą świętami.. yhhhhh. Mogłabym zasnąć i obudzić się dopiero na Sylwestra. Czemu nie cieszy mnie już choinka, karp, św.Mikołaj, prezenty i śnieg? I tym oto pytaniem kończę smętne bazgranie bez celu..

Mały pokój skończony.. no tak prawie skończony.. tatuś musi jeszcze wynieść rozłożony monitor, który zalega na mojej półce ;)
Duży pokój.. hmm lepiej nie mówić. Tona sprzętu .... wrrrrr... kiedy ja się z tym uporam?
W czwartek wybieram się na Wigilię klasową. Jutro po Escorcika do mechanika i na przejażdzkę ;D bruuum bruum :) brakuje mi tego...;/ muszę się zapisac na kolejny egzamin i... zdać :)


Idę sprzątać...


Jak ja kocham świąteczne porządki... skakanie po meblach i inne różne eskapady. Moje bioderko zupełnie się ze mną zgadza. Operowane bioderko nie boli a nie operowane dokucza. Taki sobie paradoks..

Za miesiąc minie rok od pierwszej operacji, opiszę wtedy co się zmieniło i czy warto było. a teraz biorę się za naukę.. to mnie raczej nie ominie..;/

P.S. Dieta.. mmmm jak cudownie wierzyć w siebie ;)

Kochani... zdalam;)
Dawno nie byłam w tak dobrym humorze. Miałam zero błędów.. Warto było siedzieć godzinami przed kompem i się uczyć :D

Dobry humor jak szybko przyszedł tak szybko poszedł za sprawa... bioderka. Widocznie nie spodobało mu się to, ze jestem szczęśliwa :)

Dziękuję!!!!!!

hmm.. no tak matura z matmy poszła słabo za to polski 56% a angielski 54% :D
czyli nie jest najgorzej... ;)
Dziś mam egzamin teoretyczny na prawo jazdy... pytanie brzmi czemu moje motto działa na wszystkich tylko nie na mnie ? :)


Trzymajcie kciuki :)

Maturę zawalilam. Nie jestem z siebie dumna.. Ale też nie mogę siebie za to winić ;) no może troszkę.. Bioderko się uspokoiło mam nadzieje, ze da juz spokój w tym roku..
Niedługo święta... Mówiłam jak bardzo cieszę się z tego powodu?? =]

No tak... i to duże. Eleonorka rozpisała mi dietę na tydzień. Tak.. Postanowiłam skorzystać z jej pomocy w tej dziedzinie. Wiem, że sama nie dała bym rady... A teraz myślę, że dam.... Dla siebie... Dla biodra... DLA WŁASNEJ SATYSFAKCJI. Wiem, że warto ;) niedługo będę wyglądać jak wielki pulpet w 9 miesiącu ciąży :D
Od poniedziałku zaczynam naukę w trybie indywidualnym.. Cieszę się, i to bardzo. Z aktualną klasą nie zżyłam się tak bardzo... Dziwnie się czuję... Oni zgrani a ja tak z boku. Do tego ból lewego biodra, czasami jestem na granicy wytrzymania.



W pozytywnym nastawieniu przetrwam niedzielę a od poniedziałku dieta... :) życzę sobie wytrwałości :)

Tak.. tak.. dawno nie pisałam ale wcale tak dużo się nie wydarzyło. Operowane bioderko czuję sie wymęczone, opuchlizna z kolanka zniknęła z czego jestem bardzo zadowolona. Lewe biodro dokucza...!! Ciągle zadaję sobie pytanie... co złego zrobiłam? Nadal nie znalazłam odpowiedzi.
Wróciłam do szkoły, lecz nie czuję sie tu komfortowo.. przy ciągłym siedzeniu biodro boli... lewe jak i prawe. A dziś.. to już kompletna katastrofa. Zaczęłam coraz więcej się ruszać, więcej chodzić... ćwiczyć. Boję się, że lewe biodro zacznie tak samo dokuczać jak prawe.. i nie wytrzymam do maja.. bo właśnie w maju mam podjąć decyzję o ewentualnej operacji drugiego biodra lub wyjęciu śrub z biodra prawego. Lecz ten strach nie jest jeszcze najgorszy.. najgorsze jest moje poczucie winy.. Bo wiem, że gdybym zaczęła ćwiczyć od początku.. od początku bym znalazła dobrego rehabilitanta wszystko już dawno by się zakończyło. A teraz?? A teraz jestem zła na siebie, że posłuchałam lekarzy i nie szukałam rehabilitanta zaraz po operacji.. Bo od operacji do kwietnia minęły 3 miesiące.. a przez 3 miesiące jestem pewna, że można było wiele zrobić.

Oprócz bólu lewego biodra i sporadycznego bólu biodra prawego(operowanego) czuję ogromną radość z powodu rozpoczęcia kursu prawa jazdy.. :)


Jutro wizyta u doktora Rogusia, szczerze? Mam nadzieję,że wystawi mi zaświadczenie o potrzebie nauczania indywidualnego. Wiem, że moje biodro tego potrzebuje...

A więc trzymam kciuki ;)

Chyba przemęczenie... nie oszczędzałam się ostatnio. I mam za swoje.. boli jak 'cholera'! Pamiętajcie... przemyślcie za nim zrobicie cokolwiek.. bo to może mieć negatywne skutki na nasz operowany staw..

Zmęczona wszystkim i wszystkimi... mam ochotę uciec ;(( i za sprawą.. takiej błahostki.

Oj.. tyle zmian.. radykalnych zmian. Kule odrzucone, bioderko spisuje się na medal, za to drugie przeszkadza.. i to bardzo. Mięśnie.. ćwiczę i ćwiczę i nic.. jedna wielka du** ;/ ale wiem.. wiem, że dam radę.. jestem tego absolutnie pewna!
Za 9 dni minie pół roku od mojej pierwszej Osteotomii.. czy warto było? Wszyscy, którzy się zastanawiają... muszą wiedzieć, że jest o co walczyć.. o własne zdrowie.. życie bez ciągłego bólu i zastanawiania się co zrobić by nie bolało. Ja żyłam z bólem przez 3 lata, nie była on miłym towarzyszem tym bardziej, że był ze mną wszędzie. Myślę nad drugą operacja, niestety też jest konieczna, boję się.. przeraża mnie ta pauza po operacji.. to bezczynne leżenie i gapienie się w sufit. Ale tym razem wiem co muszę poprawić.. od czego muszę zacząć, wiem co mi wolno a czego kategorycznie mam sobie odmówić. Mam teraz kogoś kto poprowadzi mnie, dopilnuje i będzie bacznie obserwował co robię źle... co muszę poprawić. Miałam szczęście, że trafiłam właśnie na Eleonorkę. Dobry rehabilitant jest niezbędny do kolejnego kroku w przód.. potrafi dopilnować by nikt nie cofnął postępów, które pozwala osiągnąć Osteotomia. Ćwiczenia... ćwiczenia... ćwiczenia.. :)


***************************************************************************************************



No tak są wakacje.. ale pogoda za oknem nie należy do wakacyjnych.. yhhh...;/

Tak dawno nie pisałam.. tyle się zmieniło... 2 czerwca miałam druga wizytę kontrolną. Lekarz powiedział, że zrosty są całkowite. Mogę odstawić kule. Dzień później pojechałam do mojej rehabilitantki, która zauważyła, że moje kolano ucieka do środka i jedna kula musi zostać przez kilka tygodni. Dostałam kilka nowych ćwiczeń, kleję bliznę plastrami Kinesjology Tape :) ta metoda mi się podoba. Napisałam na forum, że chodzę o jednej kuli.. wszyscy zaczęli wrzeszczeć, że nie powinnam, zaczęli obrażać Eleonorkę i podważać jej kompetencje. Ja jej ufam i to w 300%. Kule odstawiłam tydzień temu. Czuję się świetnie, ostatnio opuściłam się w ćwiczeniach i teraz odczuwam efekty mojego lenistwa. Muszę wziąć się w garść i ostro pracować.
Szpilki... mmm cóż za cudowne uczucie :)

Dziś ślub mojego drugiego wujka... na którym jestem świadkiem. Idę się szykować :)

Już po drugiej wizycie w Otwocku. Kolejki jak zwykle.. ale to chyba taki urok tego miejsca. Ale do konkretów zrosty są praktycznie całkowite, kule do odstawienia, szpilki... wreszcie mogę założyć.. mam szaleć i cieszyć się życiem.. ( z wielkimi ograniczeniami ) ;) śrubki zostaną wyjęte przy kolejnej operacji, która będzie miała miejsce już albo aż mniej więcej za rok. Drugie bioderko nie dokucza aż tak bardzo ale wiem, że jest strasznie wymęczone, całe obciążenie mojego ciała w końcu oddziaływało tylko na lewe biodro.

Może wreszcie czas na zmiany? Na dietę.. ostrą dietę. Życzę sobie i innym powodzenia i wytrwania do końca w swoich postanowieniach.



Już niedługo wakacje, należy mi się miesiąc ostrego leniuchowania. Jestem zmęczona nauką i wszystkim innym. Bioderko dziś strasznie dokucza, ostatnio nie oszczędzałam się wczoraj troszkę przypiekłam udo tam gdzie moje czucie jest ograniczone no i troszkę szczypie.. Pati pojechała dziś do Otwocka z tym kolanem, jestem spokojna bo wiem, że lekarze tam czynią cuda a opieka jest znakomita.
Dziś śniła mi się pielęgniarka Hania z 1b :) dlaczego takich specjalistów nie ma tu w Radomiu??



W sobotę ślub Maćka i Madzi, jestem starszą druhną :) Znalazłam sukienkę w którą się ledwo mieszczę ale mieszczę.. ;) dziś jadę po farbkę do włosów i jadę do Pati na małą metamorfozę.. mam nadzieję, że moja samoocena skoczy o kilka kreseczek w górę... :)

Szczególnych, ponieważ to już praktycznie 5 miesięcy a ja nic nie zmieniłam w swoim życiu. Nic co miałam zmienić, wszystkie moje założenia, cała ta cholerna wiara w siebie... nic nie przyniosło efektów. Dieta poszła w zapomnienie... w sukienki się nie mieszczę.. ćwiczenia ehh..
8 dni poświęcę tylko bioderku... i sobie.

Dziś pierwszy raz od operacji czuję się dziwnie obolała, nie wiem może źle spałam.
Jestem zmęczona ciągłym myśleniem co robię dobrze a co źle, ciągłym poprawianiem się.
Mam dość ciągłej kontroli własnego ciała! Ciągle.. ciągle... mam dość tego wyrazu! Pragnę wyjechać gdzieś, zaszyć się na bezludnej wyspie ale tylko i wyłącznie z Nim ;* i odpocząć od wszystkiego i wszystkich.





Ogarnęła mnie niechęć do wszystkiego... :(







Ale taka z dzieciństwa, gdzie wszystko kojarzyło się z zapachem kwiatków, kwitnącej wiśni na podwórku i zapachu rosy o poranku gdy wybiegałam zrywać szczypiorek na śniadanie. Teraz.. teraz jest całkiem inaczej. Pragnę cofnąć się o te 10 lat i jeszcze raz poczuć ten sam zapach...


No ale w maju... ? Jak śnieg może padać w maju ;/
No cóż z pogodą nie wygrasz.. Ale miałam inne plany na ten wieczór niż siedzenie w domu lub ewentualna jazda samochodem po mieście.. bez celu.

Czasami jazda po mieście bez celu.. może przynieść jakieś korzyści.. na przykład taką jazdę samochodem po parkingu.. już zapomniałam jaką radość sprawia mi "obsługa" samochodu :D


Majowy weekend minął szybko, bez bólu, bez smutku.... Bioderko spisuje się na medal od czasu spotkania z Eleonorką. Jeszcze tylko ten brzuszek.. jak tu go zgubić??
Ehh..



Nowy rozdział w historii Ganzowiczki...

Może po kolei.. :)
W środę pojechałam na spotkanie z Eleonorą. Jak się okazało to bardzo optymistyczna kobieta :) podpowiedziała mi co mam robić a czego mi kategorycznie nie wolno!, pokazała odpowiednie ćwiczenia ( ćwiczenia izotermiczne wzmacniające moje słabe mięśnie ), kazała zgubić zbędny brzuszek ;), nauczyła prawidłowego chodzenia. Po tym spotkaniu nabrałam innego myślenia o moim bioderku, o tym co mu się tam dzieje. Rady, które otrzymałam od razu zaczęłam wprowadzać w życie. Zaskoczyła mnie jedna rzecz ... rzecz, która powinna się jak najszybciej zmienić mianowicie liczba FIZJOTERAPEUTÓW Z PRAWDZIWEGO ZDARZENIA I ZNAJĄCYCH SIĘ NA RZECZY.

Pełna optymizmu i chęci utrzymania bioderka w jak najlepszej kondycji przyjęłam do wiadomości, że nie zawsze rady innych... przechodzących to samo są pomocne! Przemyślałam wszystko i chce jak najszybciej założyć SZPILKI :) a więc DO DZIEŁA :)

Tak tak.. takim świetnym humorem dziś zaczęłam dzień.. a czemu?
Już tłumaczę:

1. Biodro spisuje się nie najgorzej
2. Słońce pięknie świeci
3. Wyspałam się ( a to graniczy z cudem )
4. Minione święta zmusiły mnie do krótkiej refleksji, której konsekwencją jest ten dobry nastrój
5. Kocham i jestem kochana! :)

Wiara w siebie.. czyni cuda... i to nie czasami.
Może nie jestem najpiękniejsza.. ( nigdy nie uważałam się nawet za ładną ) ale wiem, że to co myślę o samej sobie jest baaardzo ważne. Moja zaniżona samoocena skacze do góry i to w strasznym tempie :)


Co do rehabilitacji, podjęłam już odpowiednie kroki. Ostatnio napisałam do jednej dziewczyny z forum, która oferowała swoja pomoc w dziedzinie rehabilitacji po Ganzu. Dziś jestem z nią umówiona i zobaczymy co z tego wyjdzie. Chce sprawdzić w jakiej jestem kondycji, co myśli o tym wszystkim moje bioderko, chce w końcu poczuć, że wszystko jest ok!


Ostatnio chciałam spróbować jazdy na rowerze, ale nic z tego nie wyszło. Bałam się bólu, konsekwencji.. bałam się wszystkiego. Kiedyś byłam odważna i bardzo nieostrożna teraz nauczyłam się myśleć nad tym co robię i jakie może mieć to konsekwencje. Choć mogę powiedzieć, że czasami bardzo ryzykuje i robię to czego nie powinnam. Ale chce móc robić wszystko.

Święta są okropne.. pod każdym możliwym względem...
Chciałabym gdzieś wyjechać.. uciec.. daleko.. gdzie ciepło...
Smacznego Dyngusa..

Święta tuz tuż.. domowe porządki i przygotowania trwają.. a mi jak co roku już się nie chce :) Po wczorajszych eskapadach po meblach bioderko dokucza.. ale da się wytrzymać ;) Po ostatnich nocnych przemyśleniach doszłam do wniosku, że bycie miłym i kochanym dla wszystkich nie zawsze się opłaca.. Yhh.. niektórzy są tacy wredni.. jakby mogli to by mnie na przykład rozdeptali w takim supermarkecie :D może to wydaje się śmieszne(dla mnie też kiedyś było) no ale już nie jest.. Jak ja nie lubię gorączki przedświątecznych zakupów ;/ w ogóle te święta nie maja magii... nie ma choinki, śniegu, pierwszej gwiazdki.. św. Mikołaja, reniferów, prezentów, karpia... :D


























Yhh.. w takim zadumnym nastroju ;D idę sprzątać ;)

Być kochaną... fajne uczucie. Wczorajszy dzień okazał się jednym z najlepszych dni w moim życiu. Czułam się potrzebna, kochana, piękna, wyjątkowa.. A zarazem nieograniczona moim chorym jak dotąd biodrem.
Wczoraj zrobiłam coś szalonego...  próbowałam nauczyć się jeździć na rolkach jak na Rollke przystalo..  nie polecam! :] 

Dziś czeka mnie duuużo sprzątania, w końcu za trzy tygodnie święta. MMM.. mam ochotę na potrawy z grilla.. poczułam wiosnę :)
Ból nie dokucza .. jest dobrze. W końcu wiara w siebie czyni cuda, prawda? :)
Jutro mój ukochany ma urodziny, dziś piekę ciasto. Prezencik już zakupiony :) miałam z tym duuuży problem :)





Dziś 6 rocznica śmierci Jana Pawła II o 18:00 zaczyna się Biały Marsz, bardzo bym chciała pójść ale wiem, że to za duży wysiłek i dla mnie i dla bioderka.

Wiara w siebie?? Najpierw musisz być doceniany przez wszystkie najbliższe Ci osoby.. a nie tylko przez jedną. I właśnie w tym tkwi mój największy problem.. Już dawno nie czułam się docenianą.. Dawno nikt nie powiedział.. " Świetnie.. sobie poradziłaś.. gratuluję!" albo chciałabym częściej słyszeć.. po prostu dziękuję! Tylko od jednej osoby to ciągle słyszę i za to jej dziękuję! :*
Teraz nawet gdy nie czuję się na siłach wykonuję wszystko jak dawniej.. sprzątam, gotuję, nastawiam pranie.. i wiele wiele innych. A nikt nawet nie zapyta się jak się czuje.. nikt ze mną nie porozmawia...
Czasem w takie dni jak ten... właśnie to jest takie dobijające!

Udało się :) dłuuuugi spacer pokonany ;)) bioderko się spisało :)

Wow.. od operacji minęło już 8 tygodni.. ale to szybko leci :)
Dziś po raz pierwszy wybieram się na dłuższy samodzielny spacer z moimi dwiema "przyjaciółkami" :) Są one nierozłączną częścią mojego aktualnego życia.. Chociaż czasami pozwalam sobie chodzić bez kul, ale nie jest to dobry pomysł. Kule czasem przeszkadzają a ja czasami mam ich dosyć, chce wyjść do ludzi...potańczyć, pobawić się... JA CHCE BYĆ JUŻ ZDROWA!! Tak.. tak wiem, cierpliwość..cierpliwość i jeszcze raz cierpliwość.. W końcu nikt nie mówił, że będzie łatwo. Poduszka i duuuży miś, który dostałam od Jacka są najbardziej przydatne wieczorami.. kiedy jestem sama i mogę sobie dłużej popłakać - czasem to nawet pomaga, a czasem utwierdza mnie to w przekonaniu, że nie jestem taka silna.. taka cierpliwa i potrafiąca udawać przed wszystkimi, że jest dobrze, że czuję się na równi z innymi. A ja niestety czuję się gorsza.. Moje życiowe motto w ostatnich dniach poszło w zapomnienie ale OBIECUJĘ, że od dziś: WIARA W SIEBIE CZYNI CUDA - trzeba wierzyć, że się UDA :)

Czas na krótkie podsumowanie:

Ból
Biodra praktycznie niewyczuwalny, kolana od kilku dni dokucza, kręgosłup - umieram wieczorami, ramiona - mają już dość, ale jeszcze troszkę wytrzymają.

Samopoczucie
Od kilku dni na paskudnym poziomie - nie wspominałam, że ciągle próbuję zrzucić kilka kilogramków i mi się to nie udaje :(


Efekty zadowalające... co do rehabilitacji to w tej chwili nie stać mnie na prywatnego fizjoterapeutę a o innej na razie mogę zapomnieć bo kolejki są masakryczne. Wiem.. wiem to ważne po operacji no ale cóż..

Mykam na spacerek :)


Nareszcie wiosna :))




Jutro kierunek Otwock.. mam nadzieję, że wszystko pójdzie po mojej myśli..
Dziś wymęczyłam troszkę bioderko... i teraz cierpię... boli mnie mięsień wzdłuż pachwiny.. czasami tak bardzo, że nie da się wytrzymać. No ale już niedługo :)










Oto moja blizna.. hmm jeśli tak można nazwać cieniutką, różową kreseczkę zmniejszająca się z dnia na dzień.. szczerze powiedziawszy spodziewałam się innego efektu ale jestem bardzo mile zaskoczona :)


Pełna nadziei uciekam spać :) Jutro wizyta kontrolna nr. 1 :)
Trzymajcie kciuki ;)

Wszyscy dziś pytają mnie jak czuję się w dorosłym życiu.. i co ja mam im odpowiedzieć?? Aktualnie jestem zmęczona sprzątaniem i gotowaniem i moja odpowiedź na zadane pytanie brzmi.. JEST MEEEEGA CIĘŻKO ;)
Dzień zaczął się od sprzątania.. cieszy mnie bioderko,które boli sporadycznie:)więc mogę sobie pozwolić na troszkę więcej niż spacer po mieszkaniu :)

W czwartek byłam na długich zakupach, biodro dało radę.. gorzej z pięta u "zdrowej" nogi.. ;/ ta bardzo dokuczała. Spodziewam się gości o 17 więc muszę się wziąć się do pracy :)

23 doba po Ganzie. Samopoczucie w skali 1-10 hmm 8. Ból minimalny. Nie wiem czy to normalne czy nie. Śpię już na obu biodrach- nie wiem czy można. Ostatnio stwierdziłam, że nic nie wiem. Schody pokonuje bez większych trudności, w nocy nie boli. Co do chodu... Po mieszkaniu poruszam się bez problemu. Nie polecam próbowania chodzenia bez kul- na pewno dobrze się to nie skończy. Poza domem też sobie radzę. Może nie jak zupełnie sprawna osoba ale jest duuuuużo lepiej niż 2tygodnie temu. Następnym razem opisze postępy. Moja blizna bardzo mi się podoba jest taka urocza :) po takiej ingerencji lekarzy widzę tylko różową cienką kreseczkę mierzącą jedynie 13 cm :)
Dziś czeka mnie dużo pracy... Trzeba zacząć domowe porządki ... W sobotę mój wielki dzień... Mam nadzieję, że nikt i nic nie popsuje mi tej bajkowej aury. W piątek po raz pierwszy wybiorę się na większe zakupy.
Moje motto działa na wszystkich tylko nie na mnie! Czasami jest to irytujące. No cóż...life is brutal ;)

W poniedziałek zjawiłam się na zdjęciu szwów, nie zbyt miłe uczucie no ale cóż przeżyłam. Blizna jest piękna;)( jeżeli o bliźnie można tak powiedzieć ) podoba mi się i ma swój urok ;) Gorsza jest rana po drenie ;/ dziurka niby już się zabliźnia ale jednak coś mnie niepokoi. Skonsultowałam to z lekarzem i jak na razie jest dobrze. Świniaczek jest duuuuży :( ale kiedyś zniknie prawda?? :) hmm.. czas na podsumowanie.
Co do poruszania się, hmm jest dobrze. Po mieszkaniu poruszam się bez problemów.
Poza domem szybko się męczę. Na pierwszą wycieczkę wybrałam się w 11 dobie po. Nie było tak źle. Schody pokonuję Z odpoczynkiem co 9 schodków, są dość wysokie i dlatego. Biodro boli tylko wtedy gdy coś zrobię nie tak, przekręcę nogę nie w tą stronę co trzeba lub za bardzo :) kolano boli strasznie.. jest spuchnięte i boli :(
Śpię na boku i na brzuszku od wczoraj, przekręcanie boli ale potem jest duuużo lepiej niż na plecach :) Mam duży problem z usiedzeniem w jednym miejscu przez dłuższą chwilę. Ciągle muszę zmieniać pozycję i to jest dość męczące :) problem mam również z zakładaniem skarpetek i butów :P nadal biorę Furagin i Witaminę C do tego Rutinacea na wzmocnienie odporności, zastrzyki w brzuch z heparyny codziennie wieczorem ( :( straszna rzecz )

W skrócie... jest dobrze a będzie jeszcze lepiej :)

Dziś mam zamiar się wreszcie normalnie wykąpać :) zobaczymy jak to będzie:)
Wizyta kontrolna 3 marca, do tego czasu nie wolno mi obciążać operowanej nogi.. Straszne.. :)

Wiem dawno nie pisałam :)

Ale zacznę od początku. W poniedziałek 24.01.2011r czekałam na swoją kolej, przyjechali po mnie ok. 15:35 . Pojechałam na górę bo tam miałam być operowana. Okazało się, że po wszystkim nie wrócę na swoja salę tylko na pooperacyjną.Zmartwiłam się tym strasznie. Byłam strasznie zdenerwowana i zestresowana. Na korytarzu leżałam pod kołderką. kazali mi się rozebrać :) Pożegnałam się z mama i ruszyłam jeszcze wyżej.Wjechałam na blok operacyjny. Było tam strasznie zimno. Miły starszy pan zadał mi kilka pytań. Okazało się, że jest on anestezjologiem :) Dostałam znieczulenie w kręgosłup kilka minut później zrobiło mi się strasznie gorąco od strony stóp. Nie mogłam już ruszyć nogami. Wkłuli mi drugi wenflon.Podłączyli cewnik później dren. Podali jakąś kroplówkę. Dziwnym uczuciem było to jak pielęgniarka uniosła moją chorą nogę do góry i smarowała czymś pomarańczowym(jodyną) a ja tego nie czułam.. nawet zapytałam czy to moja noga :D przed oczami rozłożyli jakąś zieloną kurtynkę :) poprosiłam coś na spanie. Kilka minut później obudziłam się :) minęło może z 15 minut.. czułam trzęsący sie pode mną stół :) słyszałam odgłos młotka zaczęłam rozmowę z profesorem. Mówiłam, że mi zimno. Rozmawiałam z wszystkimi lekarzami o szkole o feriach.. Profesor powiedział, że już kończą. Na ekranie po mojej lewej stronie widziałam jak wkładają śrubki i słyszałam odgłos wiertarki.. To wszystko było takie.. śmieszne takie.. jakieś jakby mnie nie dotyczyło :) nic nie czułam.. no może oprócz tego panicznego zimna.. :P no i skończone rzekł profesor :) teraz reszta "ekipy" zaczęła szycie.. hehe :) Gdy wyjeżdżałam z sali operacyjnej jakaś miła pani pomachała do mnie :) odwzajemniłam się uśmiechem :) Przewieźli mnie na salę pooperacyjną. Tam przyszła do mnie mama.. opowiedziałam jej wszystko. Jednak nie mogła ze mną zostać. Rozkleiłam się troszkę. dostałam kroplówkę i krew. Troszkę jej straciłam. Musieli uzupełnić. Zasnęłam. Obudziła mnie mama przyszła jeszcze na chwilkę. Była godzina 19:00. Za chwilę wjechała do nas ta miła pani z pod sali operacyjnej. Okazało się, że nazywa się tak samo jak moja mama nazywała się przed ślubem.. nawet imię się zgadzało :) szybko zleciała mi ta noc. Trochę spałam.. trochę rozmawiałam z panią Moniką. Obudziłam się o 5:15 dostałam zastrzyk przeciwbólowy. O 7 przyszła mama powiedziała, że zaraz pojadę na RTG a potem na moja salę. Pożegnałam się z panią Moniką i pojechałam ... Na RTG wymęczyłam się przemieszczaniem się z łóżka na ten dziwny stół i z powrotem. Wróciłam do siebie na salę. Było miło ciepło i przyjemnie. Zjadłam śniadanie.. uff.. nareszcie jedzenie :) zasnęłam. Obudziłam się gdy ukochany przyjechał :) znieczulenie puszczało.. ból się nasilał. Dostałam kolejną kroplówkę. Koło 14:15 pionizacja. Usiadłam. Delikatnie wstałam i znów na łóżko. W kolejnej dobie miałam chodzić. Pobyt w szpitalu był bardzo fajny. Dla mnie nie miłym przeżyciem było wyjmowanie drenu. Strasznie bolało.W 3 dobie zaliczyłam schody. Cieszyłam się jak małe dziecko. Wyszłam w 4 dobie po zabiegu. Podróż mnie wymęczyła.Nie dałam rady sama wejść na 2 piętro. Schody u mnie są bardzo wysokie.. :( zmartwiłam się tym. w 6 dobie dostałam gorączki ok. 39 stopni. w poniedziałek mama dzwoniła do profesora i po lekarza rodzinnego.Lekarz stwierdził, że to grypa. Przepisał antybiotyk. Dziś już jest lepiej. Staram się chodzić chociaż nie jest to takie łatwe, największym utrudnieniem jest dla mnie wstawanie z niższych miejsc np. z łóżka. Czuję się dobrze. Biodro dokucza tylko w nocy. staram się normalnie żyć :) No i to by było na tyle :) niedługo napiszę jak tam po zdjęciu szwów. Jadę w poniedziałek.

Ufff.. po pobraniu krwi.. :) Dziś po południu idę na stół ;) nareszcie.. najgorsze jest to czekanie.. i ten stres.. no ale wszystko będzie dobrze. Wczoraj dostałam czopek hehe i stwierdziłam, że to chyba najgorsza rzecz jaka mnie czeka :P ale gładko poszło. Spać nie mogłam, spała ze mama. Jakoś nie chciałam być sama. Samopoczucie na razie dobre :) Ale zobaczymy jak długo. Przez te kilka dni w szpitalu strasznie sie rozleniwiłam. W piątek odwiedził mnie mój mężus :) Przyjedzie też jutro.. Już się nie mogę doczekać. Niedługo dadzą mi kroplówkę, położę się jeszcze może usnę. Robię się coraz bardziej głodna i chce mi się pic. Ale dla chcącego nic trudnego :) Trzymajcie kciuki ! Bo najbardziej boję się bólu pooperacyjnego, ale dam radę. Trzeba być twardym nie miętkim :P ! Wszystko dokładnie opiszę jutro :)

Wczoraj w Otwocku zjawiłam się ok. godziny 9. Weszłam do szpitala i aż mnie zmroziło. Kręte korytarze, które nie wiadomo gdzie prowadzą. Do tego prawie wszystkie w remoncie. Ehh.. zgubiłam się już na początku. Odpowiednie miejsce znalazłam po 15 minutach.. Kolejka do rejestracji po prostu maaaagiczna;/ Pani pracująca tam strasznie nie miła. Katja chyba tą panią nazwała "górą lodową". Hmm... okazało się, że kwalifikuje się na oddział dziecięcy :( na początku mnie to zezłościło... Ale teraz.. jest OK :) Pani "góra lodowa" kazała mi iść na oddział do pokoju lekarskiego na badanie. Udałam się tam.. i znów te kręte korytarze.. istna masakra. Pan doktor zadał mi kilka pytań i podbił pieczątkę na skierowaniu do szpitala. Później udałam się znów do rejestracji. Pani "góra lodowa" wezwała mnie w końcu do siebie. Mama wypełniła kilka formularzy i zostałam skierowana na oddział 1A. Poszłam więc tam ... mama wypełniła kolejne dokumenty i zostałam przyjeta na oddział. Udałam się na pobranie krwi.. i tam mnie wymeczyli... Oddałam mojej cennej krwi aż 5 probówek w tym jedna miała aż 10ml :D Później zbadała mnie miła pani doktor. Opowiedziałam jej wszystko od początku. dostałam skierowanie na RTG. I tam kolejny szok :D kolejka 4 osobowa zrobiła się 40 osobowa.. ;/ a wszystko przez osoby, które zjeżdzały z oddziałów lub spotkały sanitariusza na korytarzu i poprosili o pomoc. O 14 zostałam wezwana na konsylium lekarskie. Weszłam do sali konferencyjnej, gdzie było 7 lekarzy i Pan Profesor Czubak. Zbadano mnie po raz kolejny i stwierdzili, że bede operowana:) Później zjadłam obiad, który był w miare dobry. Posiedziałam z rodzicami i ukochanym Jackiem. O 16 wszyscy ode mnie pojechali :( było troszkę smutno. ale szybko sie zaklimatyzowałam w nowym miejscu. Kolezanki na sali są fajne, miłe. Personel szpitalny też. Operacje będę miec w srode, chociaz dzis dowiedzialam sie ze moze nawet w ten piatek :) czekam na decyzje profesora :)

Teraz sobie odpoczywam :)

Dzień pełen wrażeń.. Dużo smutasków.. mało uśmiechu.. dużo stresu.. mało luzu :( Oj.. to będzie ciężki czas.. Ale damy radę .. grunt to pozytywne myślenie :)

Idę spać.. Jutro rano kierunek Otwock :)
Życzcie mi powodzenia i trzymajcie kciuki... Jutro zaczyna się moja przygoda z Osteotomią.. Oby była ciekawa pełna radości i uśmiechu a pozbawiona złego bólu i braku złego nastroju :)

Ostatni dzień przed wyjazdem do Otwocka.
Atmosfera w domu napięta.. Tata kończy dziś 40 lat :) Ja muszę się pakować.. kompletuje ostatnie potrzebne rzeczy. Stresuje się jak przed egzaminem gimnazjalnym.. a może trochę bardziej. Wizyta u fryzjera umówiona na 16. Muszę zrobić coś ze swoimi kudełkami, bo są okropne. Ciągle powtarzam słowo muszę... a ja nic nie muszę! Siedzę przed matematyką, rozmawiam z Jackiem i myślę o czym zapomniałam.. bo o czymś na pewno.

Miniony weekend spędziłam z moim mężem. W sobotę byliśmy na pizzy i na romantycznym spacerze po brzegu Zalewu-Borki. Potem wróciliśmy do mnie i oglądaliśmy film i poszliśmy spać:) Niedziela minęła w podobnym klimacie.. także było bardzo milutko i słodziutko :*

Bioderko dziś strasznie dokucza. Nie mogę podnieść nóżki do góry by np. zdjąć piżamkę :(
Mam nadzieję, że w Otwocku mnie naprawią.

W moim przypadku chyba nie istnieje coś takiego... :((

Dziś byłam u lekarza po skierowanie do Otwocka :)
za tydzień o tej godzinie będę już pacjentką jednego z otwockich oddziałów :)

jej.. jak ten czas szybko leci... niedawno byłam małą dziewczynką ganiającą za gęsiami na podwórku u dziadków a dziś już prawie jestem dorosła :D :)
To taka mała dygresja co do mijającego czasu ... :)


Uciekam odpocząć :)

Wczoraj pierwszy raz byłam na.. ŁYŻWACH :D Jacek pilnował mnie żebym się nie przewróciła i nie zakatowałam mojego bioderka.. Oczywiście było bardzo trudno.. i baaardzo fajnie:) Jeszcze muszę zaliczyć tylko lekcje pływania i będę mogła jechać do Otwocka :) :D fajnie tak.. wszystkiego spróbować ... i wiedzieć, że warto wrócić tu "po" wszystkim :)
Właśnie zorganizowałam akcje oddania dla krwi na moje nazwisko :) Oddało już kilka osób i jeszcze więcej to zrobi :)
Jeśli macie wolny czas.. trochę chęci i chcecie komuś pomóc - ODDAJCIE KREW !
Bo może .. w przyszłości to Wy będziecie jej potrzebować..


W pozytywnym nastroju czekam na angielski :)

A teraz coś z kuchni..zdradzę Wam moja małą słodką tajemnicę, za która mój ukochany Jacek "szaleje".. ;) Ciasto to mianowałam boskim cudem.. bo lepszego w życiu nie jadłam.. Może i jest bombą kaloryczną.. ale warto spróbować :)

MilkyWay

CIASTO NA BISZKOPT
6 jaj
1 szklanka cukru
1 szklanka mąki pszennej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
2 - 3 łyżki kakao

MASA MLECZNA
1/2 szklanki mleka
3/4 szklanki cukru
25 dag margaryny
2 opakowania cukru waniliowego
2 szklanki mleka w proszku

POLEWA
15 dag czekolady mlecznej
około 6 łyżek mleka

Przepis na ciasto biszkoptowe:
Białka ubić, dodać cukier i dalej ubijać. Dodać żółtka i jeszcze ubijać. Następnie dodać mąkę pszenną, proszek do pieczenia i kakao. Delikatnie wymieszać.

Ciasto wlać do wysmarowanej tłuszczem prostokątnej formy.
Włożyć do nagrzanego piekarnika i piec około 25 minut w temperaturze 170 stopni C. Ostudzić i podzielić na 2 części.

Przepis na masę mleczną:
Mleko zagotować z cukrem i cukrem waniliowym. Ostudzić. Miękką margarynę utrzeć na puszystą masę, dalej ucierając dodawać ostudzone mleko z cukrem i mleko w proszku.

Przełożyć biszkopt kremem.
Przepis na polewę: Czekoladę rozpuścić z mlekiem na małym ogniu i polać wierzch ciasta.

Schłodzić w lodówce.

Smacznego ! :)




Czyż nie wygląda kusząco?? :) mmmm.. zrobiłam się głodna .. ;)

Dzisiejszy dzień wolny był tak samo wolny jak każdy inny :D
Wiem.. to trochę skomplikowane ;p właśnie oglądam Zieloną Milę.. Świetny smutny film..
Myślę nad pracą z P.O. i wybieram się spać..
Bioderko strasznie dokucza.. tak samo prawe.. jak i lewe :(

Miłych Snów.

'Wiara w siebie oznacza, że wiesz, iż jesteś dobry i nie musisz o tym nikogo przekonywać'

Cytat ten znalazłam kilka dni temu na innym blogu.. Zdanie to zmusiło mnie do jednej małej zmiany w moim życiu mianowicie :

Zawsze będę wierzyła w siebie, swoje możliwości i jeśli będę się czegoś podejmować to wykonam to jak najlepiej oraz będę dążyła do wytyczonych celów i nigdy się nie poddam

I jeśli bym o tym zapomniała lub próbowała się poddać Jacek kochanie masz mi o tym przypomnieć :) ;*

Wiecie jak słońce za oknem może poprawić samopoczucie ?? :)
Właśnie przeczytałam Kordiana ( a raczej jego streszczenie ) :D i mam ochotę na mega długi spacer lecz niestety dziś nie mam czasu :( muszę umilić sobie życie czytając książkę..
Moim mottem od dzisiaj jest : ' Wiara w siebie czyni cuda.. trzeba wierzyć, że się uda ' :) z takim hasłem nawet chemia wydaję się być bardziej sympatyczna :) no właśnie.. dziś czeka mnie kartkówka z moli.. ;) ale za to odpadła mi historia i wos..


Idę się uczyć :)
Miłego dnia :)













13:30

Euforia dnia dzisiejszego ulotniła się na tyle by pozostawić po sobie tylko słońce :)
Profesorka od chemii odwołała dzisiejsze zajęcia.. A ja przez dobre 2 godziny uczyłam się tych moli.. I gdzie tu sprawiedliwość ?? :)
Właśnie siedzę sobie i myślę.. Co by tu dzisiaj porobić. Remont łazienki się już prawie zakończył ale troszkę pracy jeszcze zostało więc może posprzątać a potem obejrzeć jakiś dobry film? Zobaczymy jak bioderko zareaguje na sprzątanie.. w ostatnim tygodniu trochę go przemęczyłam ale nie może być tak, że całymi dniami leże bo mnie boli. Każdy musi mieć jakieś swoje obowiązki ;) hmm.. no ja mogę mieć ich trochę mniej :D
Jak na razie idę gotować obiadek :)













16:16 ;)

No i po lekcji języka polskiego.. Ze znajomości lektury dostałam 4 :D Grunt to pozytywne myślenie ... ' Coco jumbo i do przodu' :D tak jak to było w słynnym filmie:D właśnie czytam sobie posty na Forum Bioderko :) Cóż za osoby tworzą to Forum.. Takie pomocne i troskliwe duszyczki :) Wiele można się stamtąd dowiedzieć.. Nie tylko na temat Naszej choroby ale są też inne ciekawe tematy, które naprawdę mogą nas zainteresować :) Polecam :)

Obiad wyszedł pyszny :) jak zwykle zresztą ;) wiem.. jestem skromna ..;)
No cóż idę trochę odpocząć... :)




22:20

Ogłaszam wszem i wobec, że remont łazienki to najgorsza rzecz jaka może się tylko przytrafić.. No ale cóż jutro dzień wolny to odpocznę :) Co do bioderka - boli i domaga się dłuższego odpoczynku.. Humor całkiem dobry tylko oczka mi się zamykają więc teraz szybki prysznic,ciepłe łóżeczko i mięciutka poduszeczka :) Dobranoc :)

Od 7 rano przewracałam się z boku na bok, bioderko nie dało o sobie zapomnieć. Ból był okropny. Ale na szczęście po godzinie przestało boleć. Środków przeciwbólowych z reguły nie łykam chyba , że ból jest bardzo silny.. przez te dwa ostatnie lata wzięłam ich tyle co moi rodzice przez całe życie :(

Kiedyś biodro bolało przy większym zmęczeniu... teraz boli i przeskakuje już codziennie przy codziennych domowych obowiązkach.

Z domu wychodzę czasami.. najczęściej do sklepu i do babci, która mieszka niedaleko.
Do szkoły nie chodzę praktycznie drugi rok. Nie byłam w stanie chodzić po schodach. Biodro bolało niesamowicie już na 3-4 godzinie lekcyjnej. Aktualnie mam nauczanie indywidualne. Wiem może i nie widać , że mam uszkodzone biodro. Utykam wtedy gdy naprawdę bardzo boli. Ale to co się dzieję tam w środku nie jest widoczne na zewnątrz. Może oprócz tego dziwnego "przeskakiwania", które czasami słychać głośniej niż mój głos :)
Kiedyś pewien ortopeda po zrobieniu mi badań i oglądaniu moich wyników, z których nic nie wynikało powiedział , że symuluję i widać dobrze się tym bawię. Miałam ochotę wyjść z gabinetu i się popłakać.. Miałam dość chodzenia od jednego lekarza do drugiego.. I wysłuchiwać a może to trzaskające biodro.. a może ona nic nie ma a boli ją z innej przyczyny. Ale na płacz wtedy nie było miejsca do lekarza, który powiedział, że symuluje nigdy więcej nie poszłam, popsuł sobie renomę w moich oczach i w oczach mojej rodziny.
Przez dwa lata nie wiedziałam co mi jest.. miałam wykonywaną masę badan... od zwykłego RTG po USG i rezonans magnetyczny. Lekarze widzieli wszystkie te wyniki, żaden jednak nie wiedział co to jest.
Po przyjeździe do przychodni gdzie przyjmował prof. Czubak, usiadłam sobie w poczekalni i znów wiedziałam, że ten lekarz spojrzy na mnie tym dziwnym wzrokiem i powie, że to ciekawy przypadek ale nie wie co to. I tu się pomyliłam.. wchodząc do gabinetu zobaczyłam uśmiechniętą, roześmianą buzię człowieka, który na wejściu przybił ze mną " żółwika " . Zadał mi kilka pytań, obejrzał zdjęcia RTG sprzed 2 lat zbadał moje biodro... Spojrzał jeszcze raz na ' te zdjęcia RTG ' i powiedział, że mam dysplazję.. I konieczna jest operacja. Postara się żeby mnie więcej nie bolało. W chwili gdy zobaczył moją minę powiedział coś czego nie zapomnę: 'Trzeba wierzyć w siebie'.
Porozmawialiśmy jeszcze o Osteotomii okołopanewkowej metodą Ganza. Lecz byłam tak przejęta, że prawie nie słuchałam :) Profesor powiedział , że operacja może odbyć się w styczniu. Dokładny termin potwierdzi Szpital w Otwocku.

Wracając do domu analizowałam to spotkanie i doszłam do wniosku, że miałam wielkie szczęście trafiając do tak wybitnego specjalisty :) I z ręką na sercu mogę powiedzieć, że będę Mu wdzięczna do końca życia :)


To po krótce moja historia.. 18 stycznia mam się wstawić w Otwocku. Dopiero wtedy tak naprawdę zacznie się moja przygoda z Osteotomią.


Uciekam na śniadanie tak jak już wczoraj pisałam czeka mnie dziś chemia, biologia, polski historia i wos... :)


Życzcie mi powodzenia :)

Witajcie :)
Od września wiem, że jestem przyszłym Osteotomiakiem :D
Teraz, gdy do operacji zostało już dwa tygodnie stres i strach rośnie do granic możliwości.
Ciągle jakieś dziwne pytania zaprzątają mi głowę... hmmm.. a jeśli operacja wcale nie pomoże??
Wszyscy mówią: 'Będzie dobrze'... Ja jednak jestem pełna obaw. Wiem, nie powinnam bo wiele osób ma już to za sobą i jest wszystko dobrze. Z natury jestem osobą, która musi przekonać się na własnej skórze. Taki mały ze mnie niedowiarek ;) no cóż wszystko przede mną :)

20:45

Kordian ... niby lektura obowiązkowa a 3/4 uczniów nie wie o co chodzi :D
Ja niestety muszę znaleźć się w tej 1/4 liczbie osób. Ehh.. jak mi się nie chce czytać.. :(

Jutro zaczynam kompletować wyprawkę do szpitala. W sobotę wybieram się na zakupy i może na basen... Hm.. w końcu trzeba się nauczyć pływać.. Lepiej późno niż wcale :D
Dobra idę czytać a później spać.. Jutro ciężki dzień.. czeka mnie mnóstwo nauki w tym chemia, polski i historia z wosem.. Ahh jak ja kocham te przedmioty ;)

Archiwum

O autorce

Moje zdjęcie
Radom/Gdańsk , Mazowieckie/Pomorskie, Poland
Od 2008 roku borykająca się z bólem prawego biodra 30 letnia dziewczyna. Problem z biodrem zaczął się podczas zwykłych wygłupów na lekcji W-fu. Odpowiednio niezdiagnozowana odwiedzała wielu ortopedów. Przechodziła kilka rehabilitacji. Wreszcie trafiła na dobrego specjalistę, który skierował ją na konsultację do prof. J. Czubaka. Człowiek ten okazał się wybitnym specjalistą i już po kilku minutach rozmowy z nią, obejrzeniu wcześniejszych zdjęć RTG i dokładnym zbadaniu biodra okazało się, że ma ona dysplazję stawu biodrowego w znacznym stopniu i potrzebna jest Osteotomia Ganza.

Osteotomia Ganza

" Po krótce, osteotomia Ganza polega na przecięciu 3 kości w naszym stawie: kulszowej, biodrowej i łonowej, po czym na ustawieniu fragmentu miednicy (uzyskanego po przecięciu owych kości) pod innym kątem. Dzięki temu główka kości udowej zyskuje większe pokrycie panewki. Czyli otrzymuje swoisty daszek, dzięki któremu nie grozi jej wywichnięcie się ze stawu. Po osteotomii zmienia się ułożenie główki kości udowej w miednicy ".

Źródło:Forum

Obserwatorzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.

Labels