Wiem dawno nie pisałam :)
Ale zacznę od początku. W poniedziałek 24.01.2011r czekałam na swoją kolej, przyjechali po mnie ok. 15:35 . Pojechałam na górę bo tam miałam być operowana. Okazało się, że po wszystkim nie wrócę na swoja salę tylko na pooperacyjną.Zmartwiłam się tym strasznie. Byłam strasznie zdenerwowana i zestresowana. Na korytarzu leżałam pod kołderką. kazali mi się rozebrać :) Pożegnałam się z mama i ruszyłam jeszcze wyżej.Wjechałam na blok operacyjny. Było tam strasznie zimno. Miły starszy pan zadał mi kilka pytań. Okazało się, że jest on anestezjologiem :) Dostałam znieczulenie w kręgosłup kilka minut później zrobiło mi się strasznie gorąco od strony stóp. Nie mogłam już ruszyć nogami. Wkłuli mi drugi wenflon.Podłączyli cewnik później dren. Podali jakąś kroplówkę. Dziwnym uczuciem było to jak pielęgniarka uniosła moją chorą nogę do góry i smarowała czymś pomarańczowym(jodyną) a ja tego nie czułam.. nawet zapytałam czy to moja noga :D przed oczami rozłożyli jakąś zieloną kurtynkę :) poprosiłam coś na spanie. Kilka minut później obudziłam się :) minęło może z 15 minut.. czułam trzęsący sie pode mną stół :) słyszałam odgłos młotka zaczęłam rozmowę z profesorem. Mówiłam, że mi zimno. Rozmawiałam z wszystkimi lekarzami o szkole o feriach.. Profesor powiedział, że już kończą. Na ekranie po mojej lewej stronie widziałam jak wkładają śrubki i słyszałam odgłos wiertarki.. To wszystko było takie.. śmieszne takie.. jakieś jakby mnie nie dotyczyło :) nic nie czułam.. no może oprócz tego panicznego zimna.. :P no i skończone rzekł profesor :) teraz reszta "ekipy" zaczęła szycie.. hehe :) Gdy wyjeżdżałam z sali operacyjnej jakaś miła pani pomachała do mnie :) odwzajemniłam się uśmiechem :) Przewieźli mnie na salę pooperacyjną. Tam przyszła do mnie mama.. opowiedziałam jej wszystko. Jednak nie mogła ze mną zostać. Rozkleiłam się troszkę. dostałam kroplówkę i krew. Troszkę jej straciłam. Musieli uzupełnić. Zasnęłam. Obudziła mnie mama przyszła jeszcze na chwilkę. Była godzina 19:00. Za chwilę wjechała do nas ta miła pani z pod sali operacyjnej. Okazało się, że nazywa się tak samo jak moja mama nazywała się przed ślubem.. nawet imię się zgadzało :) szybko zleciała mi ta noc. Trochę spałam.. trochę rozmawiałam z panią Moniką. Obudziłam się o 5:15 dostałam zastrzyk przeciwbólowy. O 7 przyszła mama powiedziała, że zaraz pojadę na RTG a potem na moja salę. Pożegnałam się z panią Moniką i pojechałam ... Na RTG wymęczyłam się przemieszczaniem się z łóżka na ten dziwny stół i z powrotem. Wróciłam do siebie na salę. Było miło ciepło i przyjemnie. Zjadłam śniadanie.. uff.. nareszcie jedzenie :) zasnęłam. Obudziłam się gdy ukochany przyjechał :) znieczulenie puszczało.. ból się nasilał. Dostałam kolejną kroplówkę. Koło 14:15 pionizacja. Usiadłam. Delikatnie wstałam i znów na łóżko. W kolejnej dobie miałam chodzić. Pobyt w szpitalu był bardzo fajny. Dla mnie nie miłym przeżyciem było wyjmowanie drenu. Strasznie bolało.W 3 dobie zaliczyłam schody. Cieszyłam się jak małe dziecko. Wyszłam w 4 dobie po zabiegu. Podróż mnie wymęczyła.Nie dałam rady sama wejść na 2 piętro. Schody u mnie są bardzo wysokie.. :( zmartwiłam się tym. w 6 dobie dostałam gorączki ok. 39 stopni. w poniedziałek mama dzwoniła do profesora i po lekarza rodzinnego.Lekarz stwierdził, że to grypa. Przepisał antybiotyk. Dziś już jest lepiej. Staram się chodzić chociaż nie jest to takie łatwe, największym utrudnieniem jest dla mnie wstawanie z niższych miejsc np. z łóżka. Czuję się dobrze. Biodro dokucza tylko w nocy. staram się normalnie żyć :) No i to by było na tyle :) niedługo napiszę jak tam po zdjęciu szwów. Jadę w poniedziałek.
Kobaltoza - mit czy prawda?
9 lat temu
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli chcesz wyrazić opinię na temat mojego bloga bądź masz jakieś spostrzeżenia/sugestie zapraszam do komentowania lub kontaktu ze mną na kdaukszt@gmail.com
Pozdrawiam i życzę miłego czytania :)